Archiwum sierpień 2004


sie 11 2004 Bez tytułu
Komentarze: 3

Nie mam juz sily prosic o ulaskawienie. Czuje sie taka mala z tym wszystkim, taka niewazna. Moze to wlasnie jest moje miejsce w szeregu i ani kawalka dalej, moze poza tymi krotkimi chwilami, kiedy zawisa sie w bance absolutu, zawsze tak bylo? Chce wierzyc, ze nie. Kacie moj, nie pozwol na watpliwosci, kiedy dusza moja ginie. Nazbyt czytelna sie staje, zbyt odkryta.
Ale to i tak bez znaczenia, jezeli pustynia wokol.

 

inaczej : :
sie 10 2004 Bez tytułu
Komentarze: 4

Taka jestem madrala, ho, ho, a dobrze wiem, ze zrobilabym to kolejny raz, a pozniej jeszcze jeden i nastepny nie baczac na konsekwencje. Sekundy jednej nie zaluje i nigdy nie bede, a rownolegle nie godze sie. Jest we mnie jakis straszny bunt i krzyk, wiec krzycze - literami - tak jak moge.

 

inaczej : :
sie 10 2004 Bez tytułu
Komentarze: 0

Dopiero teraz dociera do mnie to, co zawsze bylo oczywistym. Robilam co moglam, by odsunac, wyprzec i  nie-myslec-bolesnie. Ale czy zupelnie sama dalam sobie zludzenie? Bo przeciez nigdy mnie nie bylo, teraz to wiem. Zasypialam w tylko wyobraznia pelnym lozku, rano robilam jedna kawe, a ze mowilam sama do siebie, znaczy wylacznie to, ze mowilam sama do siebie i nic ponad. Chorobliwej nadziei tez sie kiedys oducze. Po co mi ona? Pozwalam sie jej zwodzic naiwnie jak dziecko. Wiedzialam przeciez, od pierwszego slowa wiedzialam, idiotka. Alkoholem zagluszylam instynkt samozachowawczy. Kiedys. Teraz. Tak wiec nie ma mnie zupelnie, a zamiast sa priorytety. Jeden z nich rozumiem, ba, chyba kocham nawet, mimo, ze to chore, ale reszty nie ogarniam. Co moze stac sie z czlowiekiem w miesiac, dwa? Samo wspomnienie dusi. A co w ciagu reszty zycia? Boze, jakiego zycia? Nie wiem, byc moze wegetacja to kuszaca perspektywa, nic nie wiem. Zapewne sie przekonam.

 

inaczej : :
sie 06 2004 Bez tytułu
Komentarze: 3

Bladze po zakamarkach wspomnien, wybieram przypadkowe strzepki i dokladnie ogladam. Nawet nie staram sie odkladac ich na miejsce, tylko pozostawiam w bezladzie. Wiem przeciez, ze za chwile po nie wroce. A pozniej jeszcze raz, i jeszcze. Odnajduje dokladnie to, co chce. I tak nie ma tam nic innego, bez strachu siegam, bo nie zaboli. Grzeje sie w tym blaknacym ogniu, czuje cieply dotyk najpiekniejszych dloni na swiecie, z nagle wilgotnymi rzesami wsluchuje sie w miarowe pomrukiwanie. Widze, wiesz? Dokladnie czuje zapach i smak. Znowu jestem, znowu czekam kazdym wyprezonym miesniem. Ufnie ukladam cialo i przymykam powieki. A pozniej wypuszczam z dloni to wypelnione po brzegi kolorami akwarium pamieci, bo juz nie. Oglusza mnie rzeczywistosc. Juz mnie nie ma. Zupelnie nie. Nie szukasz mnie, a ja nie mam juz zielonych oczu.

inaczej : :
sie 03 2004 Bez tytułu
Komentarze: 3

To, co pozwala oddychac, zostaje mi brutalnie odebrane. Sama z soba tocze rozpaczliwa walke o godnosc, ktora w pewnej chwili stala sie jakims smiesznym balastem. Czy ktokolwiek moze wiedziec lepiej niz ja sama, czego naprawde potrzebuje? Mnie juz nie ma. Zostalam ulepiona wlasciwymi dlonmi, by po krotkiej, roziskrzonej chwili posypac sie popiolem w dol. Pisanie czegokolwiek o lzach brzydko pachnie patosem, bo kiedy staja sie faktem nie potrzebuja juz zadnych pustych slow. Gapie sie tepo w te sklejone litery i nie wierze w ani jedno slowo. Dokladnie tu koncza sie moje mozliwosci - gapic sie i przekladac na swoje. Wszystko przewidzialam, duza juz jestem. I tak nie wierze. Natomiast pokladam gleboka ufnosc w rzeczach, ktore nie sa. Muzyki poslucham. Tej muzyki. Bo przeciez to nic, ze pieklo sie rozstepuje, kiedy ciagle jeszcze trwam. Widocznie niebo jest stanem przejsciowym. Przejsciowym na zyczenie.

 

inaczej : :