Archiwum 03 sierpnia 2004


sie 03 2004 Bez tytułu
Komentarze: 3

To, co pozwala oddychac, zostaje mi brutalnie odebrane. Sama z soba tocze rozpaczliwa walke o godnosc, ktora w pewnej chwili stala sie jakims smiesznym balastem. Czy ktokolwiek moze wiedziec lepiej niz ja sama, czego naprawde potrzebuje? Mnie juz nie ma. Zostalam ulepiona wlasciwymi dlonmi, by po krotkiej, roziskrzonej chwili posypac sie popiolem w dol. Pisanie czegokolwiek o lzach brzydko pachnie patosem, bo kiedy staja sie faktem nie potrzebuja juz zadnych pustych slow. Gapie sie tepo w te sklejone litery i nie wierze w ani jedno slowo. Dokladnie tu koncza sie moje mozliwosci - gapic sie i przekladac na swoje. Wszystko przewidzialam, duza juz jestem. I tak nie wierze. Natomiast pokladam gleboka ufnosc w rzeczach, ktore nie sa. Muzyki poslucham. Tej muzyki. Bo przeciez to nic, ze pieklo sie rozstepuje, kiedy ciagle jeszcze trwam. Widocznie niebo jest stanem przejsciowym. Przejsciowym na zyczenie.

 

inaczej : :