Komentarze: 0
Gesta, lepka cisze z namaszczeniem wcieram w skore. Niczym kokonem otulam sie cieplem oddanym i czerpie pelnymi garsciami, bo tak jest dobrze. Bezpiecznie, slodko i czule. Trwam zawieszona w mydlanej bance o doskonale gladkiej, sliskiej powierzchni. Zamknieta na mysli, dzwieki, na swiat. Czuje, tak bardzo czuje, ze az boli. Kazdy nerw, miesien, kazdy milimetr ciala szarpie sie i wyrywa do tego ciepla. Czas sie zatrzymal. Przeslizguje sie na granicy rzeczywistosci i wpadam wprost w objecia poczatku i konca. Znikam, rozplywam sie, rodze na nowo. Oplywasz mnie i bierzesz we wladanie. Jestes wszedzie. Jestesmy nigdzie. Gubie sie i zatapiam cala w nawiasie silnych ramion. Poza nimi juz nic.
Absolut.