Komentarze: 3
Obijam sie o sciany, pale papierosa za papierosem i zastanawiam sie, jak do tego wszystkiego moglam dopuscic. Gdzie konczy sie ludzka wytrzymalosc? Ile jeszcze trzeba, by lzy bezradnosci i upokorzenia, zamienily sie we wsciekle uparta obrone wlasnych racji? Taplam sie w smutku i rozczarowaniu. Biernie patrze na umeczona dusze, gubie siebie. Rozsadek podpowiada sluszne wyjscie, ktore jednoczesnie wydaje sie byc jedynym. Nie jestem Feniksem. Nie mam juz sily.