Komentarze: 4
Czasem lubie deszcz. Taki jak dzisiaj - cieply, delikatny. Pieknie pachnie. Znika fetor miasta, a nozdrza nagle atakuje zycie. Wlasnie tak. Skoszona trawa, rozgrzana sloncem skora, deszcz - tak pachnie zycie. Stojac w otwartym oknie, wychylam sie i bez skrepowania pozwalam twarzy, piersiom, jezykowi smakowac.
Zycie, zycie... Moje jest tam "gdzie kruszyne chleba podnosza z ziemi przez uszanowanie...". Wlasnie tak.
Dla jednych absurdalne, dla innych niezrozumiale. Takie sobie, tesknoty moje. Dlugo i z nalezyta im atencja pielegnowane. Zaprzyjaznione juz. Blizsze i silniej ze mna zrosniete niz tatuaz.
To tylko niebo placze. Niewiele, a tak wiele.